W czerwcu środowisko kolekcjonerów i antykwariuszy obiegła wiadomość o przygotowaniach do uruchomienia nowego portalu internetowego Secretera.pl i pierwszej aukcji internetowej największego antykwariatu aukcyjnego w Polsce – Lamusa. Polscy kolekcjonerzy i antykwariusze należą do ludzi bardzo konserwatywnych, których przyzwyczajenia bardzo trudno zmienić, więc i ja odnosiłem się do tego projektu z pewną rezerwą. Świat handlu dziełami sztuki, książkami i innymi bibliofilskimi obiektami od wielu lat zna i stosuje różnorodne mechanizmy i aplikacje pozwalające na licytacje internetowe. Chrisite’s, Sotheby’s, portale internetowe specjalnie dedykowane do publikowania katalogów aukcyjnych i wspomagania sprzedaży (odpowiedniki polskiego Artinfo.pl) od dawna udostępniają specjalne aplikacje do licytacji, a konkretniej, do uczestniczenia za pomocą Internetu w licytacji tradycyjnej. Użytkownicy tych systemów, za pomocą swoich komputerów, obserwują i licytują w tzw. „czasie rzeczywistym” wspólnie z uczestnikami aukcji na tradycyjnej sali aukcyjnej – zamiast podnoszenia numerów licytacyjnych klikają myszką w odpowiednie przyciski.
W historii polskiego księgarstwa antykwarycznego znajdziemy również inne próby wejścia antykwariuszy w świat internetowych emocji związanych z licytacjami. Z tych prób pamiętam tylko jedną która została wprowadzona w życie – Antykwariatu J. K. Żupańskiego z Poznania, organizatora 28 tradycyjnych aukcji antykwarycznych w latach 1959-2006. Aukcja internetowa Żupańskiego odbyła się 24 października 2005 roku a katalog obejmował, o ile mnie notatki nie mylą, 30 pozycji! Do tej aukcji nie została stworzona specjalna aplikacja i licytowało się de facto jak na tradycyjnej aukcji składając zamówienia na pocztę – przez kliknięcie przycisku „Licytuj”, wypełnienie formularza z podaniem swojego przebicia lub maksymalnej propozycji ceny i innych danych identyfikacyjnych. Trudno więc nazwać tą aukcję w pełni internetową.
Dużym, ale pozytywnym, zaskoczeniem była więc aukcja Lamusa przeprowadzona na Secreterze. Pozytywne zaskoczenia zaczęły się od momentu ujawnienia aplikacji i sposobu licytowania – oprócz zamówień pocztowych znanych z aukcji tradycyjnych, zaproponowano licytację w „czasie rzeczywistym”. Z dzisiejszego, poaukcyjnego punktu widzenia widzimy, że przygotowane procedury aukcyjne w ścisły sposób nawiązujące do tradycyjnych licytacji były bardzo dobrym rozwiązaniem – pozwoliły naszym konserwatywnym kolekcjonerom w prosty sposób przesiąść się z fotela na sali aukcyjnej do fotela przy swoim biurku z komputerem.
O powodzeniu i doskonałym oddźwięku jaki zgotował rynek najlepiej powiedzą nam liczby. Skuteczność sprzedaży pozycji katalogowych była na bardzo wysokim poziomie i osiągnęła wartość bliską 70% (z wystawionych 644 pozycji sprzedano 450). Jest to skuteczność, której nie może osiągnąć większość polskich antykwariatów organizujących aukcje tradycyjne. W porównaniu do skuteczności Lamusa na swoich poprzednich aukcjach, 70% jest wartością nieznacznie niższą od uzyskiwanych poprzednio (aukcja 33: 79%, aukcja 34: 75%, aukcja 35: 81%, aukcja 36: 76%). Wartość katalogowa zgromadzonych pozycji jest już znacznie niższa. To zrozumiałe – na sondującą reakcję klientów aukcję nie daje się najdroższych i najcenniejszych pozycji. Zgromadzony katalog miał wartość 475 500 zł, z czego sprzedane obiekty osiągnęły wartość 455 425 zł (z opłatami aukcyjnymi: 480 305 zł). W porównaniu do wcześniejszych aukcji Lamusa jest to niewiele – blisko 25% wartości poprzednich aukcji, lecz porównanie osiągniętej wartości sprzedaży do wartości katalogowej nadal prezentuje bardzo dobre przyjęcie tej inicjatywy przez klientów.
Przejdźmy dalej i skupmy się na poszczególnych formach obiektów. Stare druki (włączając czasopisma i ulotki wydane przed 1801 r.): sprzedano 30 z 41 wystawionych, osiągając kwotę 134 470 zł (bez opłaty aukcyjnej) wobec 135 360 zł wartości katalogowej. Czasopisma – sprzedano 17 z 24, osiągając 30 920 zł wobec 19 930. Książki – sprzedano 326 z 474, osiągając 259 380 zł wobec 286 375 zł. Grafika i mapy – sprzedano 57 z 77, osiągając 24 015 zł wobec 27 845 zł. Varia (dokumenty, fotografie, druki ulotne) – sprzedano 20 z 28, osiągając 6640 zł wobec 6090 zł. Jak więc widzimy, książki wydane od 1801 roku są największą grupą formalną zaprezentowanej oferty. Ich wartość katalogowa jest również najwyższa i pomimo najniższej skuteczności sprzedaży – 69%, wiąże się z najwyższymi obrotami.
Patrząc na aukcję pod kątem reprezentowanych języków publikacji nikogo nie zdziwi duża reprezentacja języka polskiego. Taki jest obraz naszego rynku i naszych kolekcjonerskich pasji. Pomijając grafiki i varia, a skupiając się na czasopismach, książkach, ulotkach i starych drukach możemy zauważyć, że w języku polskim zaprezentowano 477 publikacji (sprzedano 344), francuskim – 30 (sprzedano 14), łacinie – 12 (sprzedano 6), niemieckim – 10 (sprzedano 4); w niewielkich ilościach były oferowane pozycje w języku angielskim, włoskim, rosyjskim, hiszpańskim czy holenderskim. Większość z pozycji obcojęzycznych była jednak związana z Polską, a więc śmiało można potwierdzić, że w polu zainteresowań kolekcjonerów i oferty antykwarycznej nadal najważniejsze są polonica. W przypadku aukcji internetowych, kiedy odległość geograficzna nie jest najważniejszym problemem, ujawnia się szansa rozszerzenia oferty i naszych kolekcjonerskich pasji o dzieła obce, niezwiązane z Polską. Jest to wielkie wyzwanie zmiany oblicza naszego rynku i kolekcjonerstwa zamkniętego przez wiele dziesięcioleci na zagraniczne osiągnięcia edytorskie, wyzwanie które można i należy podjąć.
Najwyższą cenę osiągnięto sprzedając Biblię Ziarnki (poz. nr 3), sprzedanej po cenie katalogowej wynoszącej 24 000 zł, następną najdroższą pozycją była Biblia Wujka (poz. nr 2): z 12 000 zł wylicytowana na 22 000 zł. Patrząc na najwyższe przebicia, zobaczymy Małżeństwo i jego dzieje Schreibera [Łuczyńskiego]: z początkowych 150 zł licytowano do 1 100 zł oraz Rusinów Fischera: z 45 na 320 zł – pozycje nie najrzadsze i nie najcenniejsze. Po cenie wywoławczej sprzedano 125 pozycji, a po doliczeniu 194 niesprzedanych, osiągamy liczbę 319 pozycji które nie wywołały licytacyjnych emocji wśród potencjalnych klientów. Być może nie wszyscy kolekcjonerzy dotarli na czas do katalogu, zrozumieli i zaufali nowoczesnemu sposobowi licytacji, bądź ceny były zbyt wysokie – trudno jest to ocenić bez dogłębnej analizy poszczególnych pozycji.
Nad kolekcjonerską zawartością katalogu Lamusa zastanawiał się Jan Straus w swoim felietonie Tajemnice bibliofilskiej SECRETERY (link: http://www.secretera.pl/artykuly/30-tajemnice-bibliofilskiej-secretery). Spójrzmy więc na kilka z wymienionych w felietonie pozycji. Wilkońskiego Ramoty i ramotki w pierwszym wydaniu pojawiły się na aukcjach bibliofilskich w ostatnich kilkunastu tylko raz (Wójtowicz 29, poz. 894) – oprawa półskórkowa z epoki, be informacji o ewentualnie zachowanych oryginalnych okładkach. Sprzedane po cenie wywoławczej kompletne wydanie z 1873 pojawiało się co najmniej sześć razy (Desa Unicum 3, poz. 805; Lamus 18, poz. 867; Rara Avis 65, poz. 1271; Rara Avis 67 poz. 1007; Wójtowicz 29, poz. 894; Lamus 28, poz. 858 oraz Dreas 40, poz. 532), jednak bez informacji o sygnowanej oprawie tomu pierwszego. Taką informację znajdziemy jednak w opisie katalogowym sprzedawanego w 2002 roku w Kielcach pojedynczego tomu pierwszego (Metzger 20, poz. 341). Obrazy z życia… Dzierzkowskiego zanotowałem tylko raz – w 2012 roku (Lamus 35, poz. 894). Jarockiego Zoologiia czyli zwierzętopismo…, pojawiało się sporadycznie, Tomy 1-5 można było kupić w Krakowie (Rara Avis 43, poz. 600), ale zebranie kompletu na tradycyjnych aukcjach antykwarycznych było w ostatnich kilkunastu latach niemożliwe. Pojedynczo zdarzały się poszczególne tomy tego wydawnictwa – tom pierwszy tylko jeden raz (Rara Avis 37, poz. 770), tom trzeci na omawianej właśnie aukcji, tom czwarty aż cztery razy (Rara Avis 15, poz. 596; Wójtowicz 14, poz. 233; Tom 15, poz. 645, Lamus 27, poz. 872), tom piąty był najliczniej, bo aż pięć razy oferowany do sprzedaży (Rara Avis 15, poz. 597; Rara Avis 39, poz. 664; Wójtowicz 14, poz. 234; Wójtowicz 23, poz. 404; Logos 33, poz. 889), a kontrowersyjny tom szósty tylko raz (Rara Avis 35, poz. 928). Zapomniałem o tomie drugim? Niestety, katalogi nie notują wystawienia tomu drugiego. Swoimi poszukiwaniami objąłem katalogi największych i najaktywniejszych firm od 1996 roku oraz większość katalogów ogłoszonych po roku 2000. Oczywiście wspomniane powyżej notowania dotyczą tradycyjnych aukcji. Być może zapalony kolekcjoner mógł kupić lub zebrać komplet prosto z antykwarskich półek lub internetowych portali aukcyjnych.
Tytuł niniejszego felietonu celowo kończy się znakiem zapytania. Przecieranie szlaków na trudnym terenie jakim jest rynek bibliofilski nie jest rzeczą łatwą. Nikt by nie winił organizatorów, gdyby pierwsza aukcja na portalu Secretera.pl spotkała się z niewielkim zainteresowaniem. Wtedy moglibyśmy powiedzieć pierwsze koty za płoty – następne imprezy będą lepiej zorganizowane, rozreklamowane i technicznie opracowane. Dziś już wiemy jak nieuzasadnione były obawy o powodzenie tej inicjatywy.
Paweł Podniesiński
analityk i ekspert rynku bibliofilskiego, portolan.pl
-
Tak, ma Pan rację. Nie byłem dość precyzyjny - katalogi przed 2000 rokiem sprawdziłem wyrywkowo. Traf chciał, że katalog 24 aukcji Rara Avis nie znalazł się w tej szczęśliwej puli.
Z pozdrowieniami i podziękowaniami,
Paweł Podniesiński| portolan
-
Śmiem donieść iż Komplet Jarockiego (tom 1-6) był ostatnio notowany w Krakowie (Rara Avis nr 24 poz. 557) w roku 1999 w oprawie półskórkowej, poszedł za 1300 zł przy cenie wyw. 600 zł. Pozdrawiam Wenancjusz Soboń
| wenek
Komentarze