[secretera].
portal bibliofilsko-aukcyjny

lub

O wydawniczych oprawach „Królów polskich”

15 maj 2015 | Elżbieta Pokorzyńska

W roku 1860 ukazał się album „Królowie polscy, wizerunki zebrane i rysowane przez Alexandra Lessera, objaśnione tekstem historycznym przez Juliana Bartoszewicza” wydrukowany metodą litograficzną w zakładzie Adolfa Pecq’a /Adama Dzwonkowskiego. Luksusowej edycji zdecydowano się nadać odpowiednią oprawę wydawniczą. Choć oprawy wydawnicze wykonywano seryjnie w Europie, a także w Warszawie od początku XIX wieku, to wciąż jeszcze przedsięwzięcia takie na tle całej produkcji wydawniczej należały do rzadkości.

Album oprawiano w introligatorni Adolfa Kantora. Firma Kantora istniała od 1851, a może nawet od 1848 roku, pierwotnie chyba działała na polu drukarstwa, dopiero w 1856 roku Kantor uzyskał magistracki konsens na działalność introligatorską. Kantor nie był członkiem cechu introligatorskiego, nie mianował się rzemieślnikiem, lecz fabrykantem wyrobów introligatorskich i galanteryjnych. „Królowie” byli jego drugim dużym zadaniem,  po oprawie 8-tomowej edycji dzieł Adama Mickiewicza wydanej w 1858 przez S.H. Merzbacha, która uzyskała oprawę płócienną (pojedyncze egzemplarze półskórkową) ozdobioną złoconą plakietą, przedstawiającą alegoryczną postać kobiecą (Terpsychore?) z puttami u jej stóp oraz z bogato złoconym grzbietami.

 

 

W stosunku do wcześniejszego przedsięwzięcia, oprawa „Królów” była zadaniem trudniejszym i kosztowniejszym. Do tej oprawy użyto czerwonej skóry koziej, wyklejki sporządzono z papierowej mory. Dekoracje wykonywano metodą tłoczenia w prasie przy użyciu grawerowanych plakiet. Głównym elementem dekoracyjnym przedniej okładziny był czwórdzielny herb Rzeczpospolitej i Litwy na barokowej tarczy pod królewską koroną. Nad herbem znajdowała się półkoliście ułożona wstęga z grawerowanym w kontrze napisem „Królowie polscy”. Dekorację zamknięto w ślepotłoczonej, a raczej lekko wypukłej (reliefowej) ramce złożonej z kilku linii z zaokrąglonymi rogami. Drugie obramowanie znajduje się tuż przy skraju okładzin. Ramki te są zróżnicowane na poszczególnych egzemplarzach, linie w różnej konfiguracji bywają węższe i szersze, złocone, ślepotłoczone, a czasem z floraturą w narożach. Dekorację grzbietową wytłaczano z plakiety przedstawiającej wstęgę, na której znajdował się napis identyczny pod względem treści i kroju pisma jak na okładce. Wstęga ta biegła wzdłuż grzbietu, lekko ukośnie, wraz z wicią roślinną oplatała pionowy pręt. Na skrajach grzbietu odbijano się szlaczki, różne na poszczególnych egzemplarzach, liniowe lub wzorzyste, ślepe lub złocone. Na wewnętrznej stronie okładki, dookoła wyklejki także wyzłocono ornamentalny wzór, różny w poszczególnych egzemplarzach. Zróżnicowanie w drugorzędnych elementach dekoracyjnych wskazuje, iż nakładu nie oprawiano w całości lecz w mniejszych partiach. Obocznością bywa także wytłoczenie herbu na okładce nie złotem lecz na ślepo. Trzeba też dodać że oprawy z reguły nie były sygnowane, znam tylko jeden egzemplarz na którym na wewnętrznej stronie przedniej okładziny znajduje się złocony odcisk z napisem w języku francuskim. Stąd autorstwo oprawy przyjmuje się za informacjami pochodzącymi z reklamy prasowej.

Oprawa „Królów Polskich” została wysłana na brytyjski dwór królewski, skąd Kantor uzyskał pochlebny list, a następnie wraz z dwiema innymi, tj. oprawą „Wzorów Sztuki średniowiecznej” i oprawą dzieła Kopernika została wysłana na wystawę światową do Londynu w 1862 roku i przyniosła tam Kantorowi sukces – brązowy medal. Album „Królów” był bardzo drogi, za komplet w formie poszytów nabywca płacił 25 rubli, dzieło oprawione kosztowało 33 ruble. Wkrótce wydawcy podjęli nową, tańszą edycję portretów królewskich (bez oprawy 7 rubli, w oprawie 11 rs), wydając ją w mniejszym formacie (edycja większa o wymiarach 38x30 cm, mniejsza 26x20 cm) pod podwójnym tytułem „Wizerunki królów polskich/Życiorysy panujących w Polsce”.

 

 

Edycję tę także oprawiano u Kantora, dla redukcji kosztów w miejsce skóry wprowadzono płótno angielskie o groszkowanej fakturze, przypominającej wyglądem skórę, a tylko sporadycznie wykonywano oprawy skórzane. Do dekoracji okładki „Małych królów” używano tych samych plakiet herbowych, niemal całkowicie wypełniały one powierzchnię okładziny. Na grzbiecie odbijano inną, mniejszą plakietę z napisem „Wizerunki królów polskich”, umieszczonym na wielokrotnie skręconej szarfie oplatającej pęd roślinny. Okładkę obwiedziono ramką liniową z drobnym wzorkiem kwiatowym w rogach. Ramka ta miała wygrawerowane nazwisko introligatora, nadto większość egzemplarzy posiada sygnaturę introligatorską wyzłoconą u dołu grzbietu.

 

 

Na niektórych egzemplarzach albumu (zarówno dużego jak i małego) znajduje się inny herb: czwórdzielny na tarczy o klasycznej formie pod koroną królewską w otoczeniu panopliów. Plakieta jest nieco większa od poprzedniej i nie ma nad nią szarfy z tytułem. Niezależnie od rodzaju herbu na okładce, oprawy mają identyczne odciski plakiet na grzbiecie oraz reliefowe liniowe ramki, co sugerowałoby, że wykonano je w tym samym warsztacie. Jednak pewien egzemplarz „małych królów” ozdobiony herbem z panopliami posiada sygnaturę introligatora Andrzeja Wardeckiego. Egzemplarz został oprawiony w czerwoną skórę, na grzbiecie znajduje się ta sama wijąca się wstęga, którą używał Kantor, ale pod nią znajduje się nazwisko Wardeckiego, zaś ramka na okładce nie posiada grawerowanej nazwy introligatora. Bez wątpienia oprawa Wardeckiego nie jest oprawą indywidualną, jakie wykonywali różni introligatorzy na zlecenie właścicieli egzemplarzy. Na oprawie znajdują się odbicia plakiet, wchodzących w skład wystroju oprawy wydawniczej, z pewnością nie zamawianych przez introligatora do jednego egzemplarza. Należy przyjąć że oprawę wykonał Wardecki na zlecenie wydawcy, który dostarczył mu tłoki do realizacji zlecenia.

O Andrzeju Wardeckim nie udało się zebrać zbyt wielu informacji, zdobycie bardziej gruntownej wiedzy uniemożliwia brak archiwalnych źródeł cechowych i magistrackich. W „Skorowidzu mieszkańców miasta Warszawy” z 1854 roku odnotowano go jako czeladnika, mieszkającego przy Krakowskim Przedmieściu 415. Tamże, w pałacu Potockich mieścił się warsztat najlepszego mistrza introligatorskiego tej epoki, piastującego funkcję starszego cechu, Karola Bagińskiego; można zatem sądzić, że Wardecki był czeladnikiem w tym pierwszorzędnym warsztacie warszawskim. „Przewodnik warszawski informacyjno-adresowy” W. Dzierżanowskiego z 1869 roku ukazuje Wardeckiego jako majstra konsensowego, a więc właściciela zakładu, nienależącego do cechu, który działalność rzemieślniczą zalegalizował magistrackim konsensem, co więcej, uzyskał od władz miejskich tytuł mistrzowski (regulacja prawna z roku 1845 wprowadzała taki tytuł). W dwóch tomach „Noworocznika (kalendarza) ilustrowanego dla Polek” (1863, 1864) wydawanego przez tegoż samego Dzwonkowskiego zamieścił obszerny inserat reklamowy, w którym podkreślał swe umiejętności w zakresie wyrafinowanych prac luksusowych, wyniesione zapewne z praktyki w warsztacie Bagińskiego. Kampania reklamowa organizowana bywa zwykle na początku samodzielnej działalności, można więc przyjąć że Wardecki startował z własnym zakładem w roku 1862. Firma mieściła się na Podwalu, niedaleko od siedziby księgarni Dzwonkowskiego i zakładu Kantora.

Na inną sygnowaną oprawę Wardeckiego natrafiono w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej. Półskórkowa oprawa, skromna w warstwie dekoracyjnej, ale wysokojakościowa materiałowo i solidnie wykonana kryje naukową książkę (Ch. Dreyss, „Chronologie universelle”) z 1858 roku. To dowód rzeczowy na współpracę Wardeckiego z Biblioteką Uniwersytetu Imperatorskiego Warszawskiego, dla której we wcześniejszym okresie oprawiał książki jego pryncypał K. Bagiński.

Fakt że oprawy „Królów Polskich” wykonane w warsztatach Kantora i Wardeckiego są takie same można by wbudować w taką oto próbę rekonstrukcji zdarzeń. Kantor zatrudniał Wardeckiego, który był bezpośrednim realizatorem prac introligatorskich. Jakieś powody, może sukces który przypadł jedynie właścicielowi firmy, spowodowały, że Wardecki opuścił zakład Kantora i kolejne egzemplarze opraw wykonywał już we własnym zakładzie, mając przecież kontakt z wydawcą, w którego kalendarzu zamieścił wspomnianą reklamę.

Hipoteza taka nakazywałaby przyjąć za błędne założenie, że wszystkie egzemplarze luksusowo oprawionego albumu są dziełem firmy Kantora. Czy jednak zakład Wardeckiego oprawiał tylko „małych królów” czy może jego autorstwa są któreś oprawy „dużych królów”? Czy każdy warsztat używał do dekoracji innej plakiety, czy też Wardecki wygrał konkurencję z Kantorem i zastąpił go w tym zleceniu w późniejszym czasie? I wreszcie fundamentalne pytanie: czy Kantor był rzeczywiście doskonale wykształconym za granicą introligatorem-artystą czy raczej sprawnym przedsiębiorcą, umiejącym korzystać z umiejętności innych i budować wizerunek firmy?

 

 

Na ostatniej, IV aukcji internetowej antykwariatu Lamus (poz. 99) pojawiła się luksusowa, skórzana oprawa „dużych królów”, która ma w zwierciadle szarfę z napisem tytułowym, ale brak na niej plakiety herbowej. Brak ten nie jest przypadkowy, szarfę odbito niżej niż zwykle, tak by optycznie „wypełniła” pole przeznaczone do dekoracji. Wyraźnie plakiety herbowej nie było w warsztacie gdy zaistniała natychmiastowa konieczność wykonania egzemplarza i zdecydowano się na prowizoryczne ratowanie sytuacji. Hipotezę, że plakieta zużyła się na skutek eksploatacji przy „małych królach” podważa kolejny artefakt – okładka zreprodukowana przez Waldemara Łysiaka w „Empireum” (s. 112). Egzemplarz „dużych królów” dekoruje herb ze wstęgą, a na grzbiecie odbito oryginalną plakietę z tytułem. Nie ma na niej reliefowej liniowej ramki i może dlatego dekorację wzbogacono złoconymi wzorzystymi szlaczkami, których przebieg nawiązuje do budowy okładki półskórkowej: jeden ornament biegnie pionowo, wzdłuż grzbietu, w pewnym od niego oddaleniu, dwa pozostałe oddzielają rogi od zwierciadła okładziny. Ten dziwaczny model kompozycji okładkowej jest znacznie późniejszy od daty wydania albumu, obserwujemy go głównie na płóciennych oprawach wydawniczych z lat 90. XIX wieku. Zatem reprodukowana przez W. Łysiaka oprawa jest dowodem, iż tłok herbowy nie przepadł i jeszcze po latach był używany w pełnym komplecie tłoków. Oprawa nie była, jak się zdaje, sygnowana, zatem przypisane Kantorowi autorstwo bynajmniej nie jest pewne, aczkolwiek nie wykluczone, bowiem firma Kantora działała jeszcze w latach 90.

W tym samym okresie używana była także plakieta herbowa z panopliami. Zakład Piotra Laskauera wykonał oprawę „dużych królów”, lokując plakietę w otoczeniu wzorzystych, neorenesansowych szlaków (moda lat 80-90. XIX w.), a na grzbiecie odbił tłok przeznaczony dla „małych królów”. Czyżby ten komplet plakiet trafił do Laskauera jako spuścizna po zakładzie Wardeckiego? Kres działalności Wardeckiego nastąpił na początku lat 70., w roku 1872 biuro informacyjne nędzy wyjątkowej polecało miłosierdziu warszawiaków chorego A. Wardeckiego i jego dwoje drobnych dzieci.

Próba rekonstrukcji zdarzeń, choć dość spójna i prawdopodobna nie dała odpowiedzi na wszystkie pytania. Dlatego pozwalam sobie na apel: może w kolekcjach czytelników znajdują się jeszcze inne warianty tej oprawy, zwłaszcza sygnowane oprawy edycji wielkoformatowej, które uzupełniłyby materiał źródłowy i pozwoliły zweryfikować postawioną hipotezę.

Informacje z: „Kuriera Warszawskiego” 1856 nr 15 s. 77, 1861 nr 34 s. 163, nr 190 s. 967, 1862 nr 50 s. 276, 1863 nr 146 s. 710, 1872 nr 93 s. 2; „Kroniki Wiadomości Krajowych i Zagranicznych” 1860 nr 89 s. 4; „Gazety Warszawskiej” 1862 nr 292 s. 5.

Elżbieta Pokorzyńska.

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze

Komentarze

  • Brak komentarzy