0. Sienkiewicz Henryk. „Potop”. Rękopis, kart 6 (numerowane przez autora piórem). 1884-1886
Sienkiewicz Henryk. „Potop”. Rękopis, kart 6 (numerowane przez autora piórem). 1884-1886 r. Karty rękopisu całego rozdziału; tekst opublikowany w: H. Sienkiewicz, Potop, t. V, rozdział XI, s. 150-168 (Dzieła zbiorowe pod red. Juliana Krzyżanowskiego, t. XV, Warszawa, 1949) 42 000,-
Sześć kart o wym. 27,8 x 21,7 cm, każda zapisana jednostronnie piórem, pięć kart po 50-60 linijek, ostatnia karta 39 linijek. Nad tekstem numery atramentem i adnotacje ołówkiem. Na pierwszej karcie napis: „XI”; na ostatniej „koniec rozdziału”. Nieliczne podkreślenia w tekście, przekreślenia i uzupełnienia. Zabrudzenia spowodowane pracą drukarza przy składaniu tekstu.
Na odsiecz Warszawie.
Po poddaniu się załogi szwedzkiej Lublina, oblegające polskie wojska ruszyły pod wodzą Sapiehy ku Warszawie, przez Żelechów i Garwolin. Od Mińska przyspieszono marsz, by jednego dnia dojść do Pragi. „Słońce miało się ku zachodowi, gdy pierwsza, idąca chorągiew laudańska ujrzała wieże stolicy. Na ów widok, radosny okrzyk wyrwał się z piersi żołnierstwa: – Warszawa! Warszawa! [Żołnierze] wstrzymali konie, niektórzy pozdejmowali czapki, inni poczęli się żegnać, niektórym łzy ciurkiem popłynęły z oczu i stali wzruszeni, milczący”.
Nagle przed szeregami pojawił się konno hetman Sapieha.
„-Mości panowie! – wołał donośnym głosem – my tam pierwsi, nam szczęście! Nam honor!.. Wyżeniem Szweda ze stolicy!!...
– Wyżeniem! – zawrzało dwanaście tysięcy litewskich piersi – Wyżeniem! Wyżeniem! Wyżeniem! I stał się huk… trzaskanie szablami… oczy poczęły ciskać błyskawice!”
Gdy wojska zbliżyły się na tyle, że można już było odróżnić kształty poszczególnych gmachów Starego Miasta, „Zagłoba jako bywalec” objaśniał towarzyszom, co one znaczą, jakie urzędy mieszczą i jaką ważną rolę polityczną bywając w nich (także w Zamku Królewskim) on sam odegrał.
Rozpoczęło się długotrwałe oblężenie, bo Szwedzi przygotowali się do obrony „z właściwym sobie męstwem i biegłością”.
Z czasem w obozie polskim, wobec mniejszego zagrożenia ze strony wroga, zakwitło bujne życie towarzyskie – spędzano wieczory na ucztach, na które zapraszał sam hetman Sapieha. Bywał tam i pan Zagłoba, którego po takich spotkaniach „wieczorami często samego czeladź bez duszy do kwatery Wołodyjowskiego odnosiła”.
Pewnej nocy Szwedzi zorganizowali zza murów „wycieczkę” w stronę Mokotowa, na rozbawiony obóz Sapiehy. Powstało „okrutne” zamieszanie, z którego skorzystali oblężeni, wprowadzając od strony traktu błońskiego blisko dwieście wozów z żywnością. Oddziałom polskim, dowodzonym przez Kmicica, udało się jedynie zatrzymać straż tylną, złożoną z rajtarii księcia Bogusława Radziwiłła. Wśród jeńców Kmicic rozpoznał Hasslinga (Ketlinga), szkockiego oficera, z którym przyjaźnił się w Kiejdanach. Kmicic począł go gorączkowo pytać:
„– Skąd jedziecie? Wraz, powiadaj, skąd jedziecie? Na Boga, spiesz się!
– Z Taurogów! – odparł oficer. Kmicic przycisnął go jeszcze silniej.
– A Billewiczówna… tam jest? Pan Andrzej mówił coraz trudniej...
– Jest!!
– I… co książę z nią uczynił?
– Nic nie wskórał”.
Kmicic słysząc to, pod wpływem silnego wzruszenia i odniesionej w bitwie rany utracił nagle przytomność.
Ilośc odsłon: 940